MIROSŁAW RYSZARD MAKOWSKI Państwo Nikt (1)

35.00

Kolejna propozycja Mirosława R. Makowskiego.
Kolejny esej o przeszłości?
Kolejna unibiografia?

Tutaj książka \”napisana\”. Jej drugą, ale w pełni autonomiczną częścią jest książka \”narysowana\” sprzedawano osobno. U nas na stronie możesz również kupić obie taniej w pakiecie!

„Państwo Nikt: dzieje ludzi nieważnych”
Wybrał i skomentował: mr makowski
ISBN 978-83-925817-2-7

„Państwo Nikt: Basia”
Picture book: Marta Krzywicka, komentarze: mr makowski
ISBN 978-83-925817-3-4

To są książki o detalach. O drobiazgach w Wielkiej Historii. Druga jest interpretacją, uzupełnieniem. Nie tylko rysunkami przecież… Wybiera z opowieści fragment: wojnę, czas przed nią. Wizja.
Pierwsza jest szczegółową opowieścią, powstałą z papierów, które zostały po mej matce Barbarze. Układam całość. Szukam, sprawdzam, dziś, w sieci. Łatwiej? Niekoniecznie, za dużo tego.

Obie są obrazem z obrazów, rysunków, znaków maszyny do pisania. Z dokumentów, przypadkiem niezniszczonych. Z tych nielicznych ocalałych zdjęć. Żoliborski modernizm, pralnia, kanarki, wojna, fryzjer, szałwia. Prawie nic.

A ja? Ponoć mówiłem „misiu, nigdy cię nie opuszczę…” do misia, który ostał się gdzieś jeszcze na rysunku mojego ojca. Zbigniew Makowski, wtedy młodziutki absolwent ASP, wyprowadzał się od nas. Moja matka Barbara była w szpitalu psychiatrycznym. Rok 1956, ważny w dziejach PRL. „Październik”, przemiany, „Po prostu”… O tej redakcji za chwilę, już.

Lata 30. Barbara, dziecko-Nikt. Rodzice: prasowaczka, murarz. Oni, inni – po Wielkiej Wojnie, po zaborach – budują WSM, zakładają Pralnię Spółdzielczą, tworzą nowy kraj. Przychodzi nowa wojna, rodzice giną w Powstaniu, jedno zaraz po drugim. Nie: nie walczą, to starzy ludzie.
Nastoletnia Barbara w otępieniu, z żoliborskiej piwnicy, trafia do KL Ravensbrück, później do domu dziecka.

Lata 50. i 60. Barbara to już żona dwóch twórców, drugi, Edmund Gonczarski, był dziennikarzem w „Po prostu” właśnie, do końca, do brutalnego zamknięcia redakcji. Były demonstracje, zamieszki, ktoś został zabity przez MO ponoć. Lecz kto to dziś pamięta? Moja matka już nie.
Oba małżeństwa rozwalone. Powojenna Europa, mała stabilizacja.
Oto rok 1968. Gdy odprowadzaliśmy pierwszą żonę drugiego męża mej matki – skomplikowane, prawda? – tak, na słynny Dworzec Gdański, po „tym Marcu”, myślałem: dlaczego ja nie mogę stąd wyjechać? Duszno było.

Rok 2015. Zbieram papiery po Barbarze, po innych wokół niej. To dzieje ludzi nieważnych. Układam, co wciąga jak puzzle. Szukam, sprawdzam: wspomnienia to za mało, mnóstwo jest wspomnieniowo-rozrachunkowych książek.

Jak pisać o ludziach-Nikt? Jak odrzucić znane sposoby, mity, też ideologie czy pułapki języka… Od nowa, zaczynam od detalu.

Rok 2016. Zrobiona dla potrzeb tej książki strona www.nikt.net przyciąga ludzi, niekiedy daleko gdzieś w świecie żyjących, którzy znaleźli na niej nazwiska, informacje o swych – zwykle już nieżyjących – krewnych, przodkach. Żyje.
mr makowski

mr makowski (ur. 1952): historyk (UW), fotograf, projektant, autor książek. Pracował w miesięczniku „JAZZ” (1978-82), w „Magazynie Muzycznym” (1982-88), współtworzył kolorowy „NON STOP” (1988-90). Autor zbioru „Obok albo ile procent Babilonu” (Manufaktura Legenda, 2010), projektant najnowszej edycji „Sławomir Gołaszewski: Reggae Rastafari” (książki + audiobooka, Manufaktura Legenda, 2011) a też licznych okładek płytowych (m.in. „Krzak”, „Dżem”, „Shakin\’Dudi”, „Kult” „Young Power”, John Porter…) czy znaków graficznych (np. dla grupy „Dżem”). Dziś zaangażowany w projekty mieszane, sieciowo-książkowe.

Więcej:
www.nikt.net
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mirosław_Ryszard_Makowski

Wiosną 1972 roku Barbara usiadła do maszyny do pisania. Parę lat wcześniej przepisywała na niej rękopisy drugiego męża Edmunda Gonczarskiego. Zamiast pisać kolejne pismo do ZBOWiD-u czy ambasady niemieckiej z prośbą o wypłatę odszkodowań za pracę w obozie KL Ravensbrück spisała na ośmiu stronach swoją historię.
Marta Krzywicka

Pierwszych Niemców ujrzałam na przedpolach Warszawy. (…) Szłam do szkoły z koleżanką. Gdyśmy tych Niemców ujrzały zatrzymałyśmy się, chyba raczej z ciekawości. Jeden
z nich podszedł do nas i chciał nam dać czekoladę. Strasznie pragnęłam tej czekolady, ale obie nafaszerowane sloganami „ani piędzi…” i innymi hasłami patriotycznymi nie wzięłyśmy tej czekolady. Odeszli zdziwieni…
Barbara Zawisławska

Shopping Cart